Żródło informacji

 

Biblioteka w Bytomiu Odrz.

Po godzinach

Współpraca

 

 

Losowe zdjęcia

  • Sylwestrowe fajerwerki 2015
  • III ZLOT ŁODZI MOTOROWYCH I MIŁOŚNIKÓW REKREACJI WODNEJ
  • Dzień Niepodległości 11.11.2013
  • Sylwestrowe fajerwerki 2015

Designed by:
SiteGround web hosting Joomla Templates

Reklama

Ogień zabrał im dom. Opatrzność ocaliła życie PDF Drukuj Email

 JAk pomóc pogorzelcom? NUMER KONTA 34 9674 0006 0010 0023 0957 0001 z dopiskiem  „Dom Paweł Rzepski”

- Dobrze, że dzieci tego nie widziały, szczególnie syn, który dużo rozumie. Chce wracać do domu, ale jak mu teraz wytłumaczyć, że domu nie ma? - ociera łzy Jolanta Rzepska, która w pożarze straciła dom

Przy płocie domu nr 26 w Tarnowie Byckim, w granicach posesji, stoi maryjna kapliczka, która została wybudowana przez mieszkańców w 10. rocznicę powodzi 1000-lecia. Na niej widnieje napis: „Matko Boża błogosław i chroń naszą wieś i mieszkańców od wszelkich nieszczęść. Módl się za nami”.
Podczas wspomnianej powodzi z 1997 roku dom został całkowicie zalany. Nie bez przeszkód, ale szybko udało się go odbudować. To jednak nie był koniec nieszczęść. Woda weszła do niego także podczas powodzi w 2010 roku. Za każdym razem lokatorzy musieli się wyprowadzać. 
Teraz musieli opuścić dom po raz trzeci. Znowu wygnał ich żywioł, ale tym razem to nie była woda...
Czwartek 13 grudnia był dniem wyjątkowo mroźnym. Było ok. 19.00, kiedy mieszkająca na parterze pani Regina usłyszała trzask. Pobiegła do góry. Zobaczyła, że pali się poddasze. Nogi jej się ugięły. 
Wybiegła przed dom. Zadzwoniła do zięcia, który jest strażakiem zawodowym w komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Nowej Soli oraz ochotnikiem w bytomskim OSP. - Dzwoń na straż, pali się dom! – wykrzyczała do słuchawki pani Regina. 
W domu oprócz niej nie było nikogo. - Dosłownie 10 minut przed tym wszystkim pojechałam do Bytomia Odrzańskiego do teściowej – mówi Jolanta Rzepska, która wspólnie z mężem Pawłem oraz dziećmi: 2-letnią Zuzią i 4-letnim Przemkiem, zajmują piętro budynku.
P. Rzepski był akurat w drodze powrotnej z Jeleniej Góry. Tego dnia rano, ok. 4.00 w domu zapaliła się sadza w kominie. Ogniowi wygasili piec i komin. Kominiarz stwierdził po oględzinach, że trzeba założyć nowy wkład kominowy. Od ręki był do kupienia w Jeleniej Górze. 
P. Rzepski był w samochodzie, kiedy odebrał telefon. - Jak usłyszałem co się dzieje, wpadłem w popłoch, bałem się o swoją rodzinę – wspomina tamten wieczór.
W tym samym czasie pod dom zbiegli się sąsiedzi, następnie dojechała straż. Po chwili wszystko zaczęło strzelać, był piekielny huk. Ogień trawił wszystko, co stanęło mu na drodze. 
Poddasze zostało spalone do cna, a że ogień po klatce schodowej „szedł” na dół, to nadpalone zostały także stropy. Parter został zalany podczas akcji gaśniczej. 
W środku wszystko jest w kolorach czerni, spalone albo zniszczone. Czuć sadzę. Na parterze budynku, gdzie mieszkali rodzice J. Rzepskiej, żywioł także pozostawił swoje żniwa. Tam gdzie do niedawna tętniło życie, dziś jest pobojowisko. - Rodzice bardzo to przeżywają, to dla nich kolejny raz, kiedy tracą niemal wszystko. Mają zwyczajnie dość – mówi J. Rzepska. 
Z jej mężem wchodzimy na piętro. - Tu był pokój dzieci, widać jeszcze fragmenty książek, zeszytów, a te sprężyny w rogu to fragment łóżeczka syna... – mówił ciężkim głosem strażak.
- Ja patrzę na pokój dzieci to... - głos J. Rzepskiej, która do nas dołączyła, zaczyna się łamać. Płacze. 
Zachowało się niewiele. - Praktycznie nic, meble z jednego kompletu wynieśliśmy, ale są tak osmolone i poodparzane, że nie będą się nadawały do użytku – mówi J. Rzepska. 
Na piętrze w dobrym stanie ocalał tylko obraz namalowany przez ich kuzyna, na którym jest wizerunek Jana Pawła II.  
- Przed domem kapliczka ale ta opatrzność to tak średnio nad wami czuwa... - zagaduję. 
Rzepscy chwilę się namyślają. - Nie, wręcz przeciwnie, opatrznością było to, że dzieci tego nie widziały, szczególnie syn, który dużo rozumie. Jak mu wytłumaczyć, że chce do domu, a domu nie ma? - odpowiedziała przez łzy Jolanta Rzepska, która w tym domu mieszkała od urodzenia. 
Jej mąż dodaje: - Najważniejsze, że wszyscy jesteśmy cali i zdrowi.
Po tragedii Rzepscy przeprowadzili się do Bycza, do niezamieszkałego domu jednego z członków rodziny. - Posiedzimy tam na pewno do wiosny, może do lata. Na razie nie wiemy, co z naszym domem. Naprawiać to, co zostało zniszczone czy burzyć i stawiać od nowa? – zastanawiają się Rzepscy. Rodzice, którzy zamieszkiwali dół, już nie chcą wracać do spalonego domu. Trzecia, przymusona wyprowadzka, jest ponad ich siły.
Po pożarze błyskawicznie ruszyła pierwsza, ale szeroko zakrojona pomoc, w którą  włączyli się przyjaciele, sąsiedzi, znajomi, Caritas i koledzy z OSP w Bytomiu Odrzańskim. - Apelujemy do wszystkich ludzi dobrej woli o wpłaty na subkonto utworzone dla naszego kolegi Pawła i jego rodziny – mówi Jarosław Intek, komendant OSP w Bytomiu Odrzańskim (nr konta w ramce – dop. red.). 
Duży zastrzyk finansowy na konto poszkodowanych poszedł także ze strony gminy. - Za pośrednictwem Ośrodka Pomocy Społecznej przekazaliśmy 10 tys. zł, 7 Pawłowi i jego rodzinie, 3 tys. jego teściom – poinformował nas w poniedziałek burmistrz Jacek Sauter. 
Do losów pogorzelców z Tarnowa Byckiego wrócimy za tydzień.
Mariusz Pojnar
Tygodnik Krąg
 

1%

 


filip t

Ostatnie komentarze