Bociany cierpią przez bezmyślność ludzi Drukuj

 Noga splątana żyłką była czarna i spuchnięta. Nie wiadomo, czy bocianek wróci do zdrowia

W czwartek do przytuliska dla dzikich zwierząt w Starym Kisielinie trafił bociek z Bytomia Odrzańskiego. Ptaka poraniła żyłka wędkarska. 
Już w środę Adela Czajkowska, miłośniczka i opiekunka bocianów, otrzymała informację, że w Bytomiu Odrzańskim jest problem z małym ptakiem. - Przez lornetkę zauważyłam, że bocian szamotał się w gnieździe, był skulony i smutny – wspomina pani Adela.
Okazało się, że szybka interwencja nie jest możliwa. Po pierwsze dlatego, że gniazdo znajdowało się na 30-metrowym kominie. Po drugie były w nim dwa młode ptaki, które jeszcze nie latały. Próba ratowania chorego bocianka mogła się skończyć dla nich tragicznie. Po konsultacjach z prof. Leszkiem Jerzakiem zapadła decyzja – trzeba czekać. Jednak już następnego dnia Antoni Berant, dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej w Bytomiu, poinformował A. Czajkowską, że chory bocian jest na dole. Najprawdopodobniej został wyrzucony z gniazda. - Był chudy i słaby. Jedną z nóg miał splątaną żyłką, która prawie wrosła mu w nogę i tamowała krążenie – opowiada pani Adela. 
Bocianek trafił pod opiekę weterynarza, który współpracuje z ośrodkiem dla dzikich zwierząt w Starym Kisielinie.
Miłośnicy bocianów apelują do wędkarzy i rolników o rozwagę. Pozostawiona żyłka, drut lub sznurek mogą zagrażać życiu i zdrowiu dzikich zwierząt.
Anna Rybarczyk

Tygodnik Krąg