Gmina będzie się bić o ziemię w przetargu Drukuj

To nie prima aprilis, 1 kwietnia burmistrz Jacek Sauter będzie ostro licytował, by wygrać przetarg na 6,5 hektara ziemi w Byczu...

Teren należy do Agencji Nieruchomości Rolnych - to polana między torami a ranczem niedaleko drogi dojazdowej do Bycza, od strony drogi wojewódzkiej. Jest tam miejsce na ok. 50 działek. Idealne miejsce na osiedle domków.

Problem z drogami

Cena wywoławcza gruntu jest bardzo atrakcyjna: 56 tys. zł, czyli niespełna 90 groszy za metr kwadratowy. Można się więc spodziewać zainteresowania prywatnych inwestorów czy nawet developerów. I właśnie to... spędza burmistrzowi sen z powiek.
- Życie uczy, że gdy taki duży grunt kupi firma budowlana, to potem rodzi się problem braku dróg dojazdowych. Mieszkańcy nie zwracają się z tym do tego, od kogo kupili grunt, tylko najczęściej do gminy, chcąc, żeby to gmina wykupiła ziemię pod drogi i je wybudowała. Tak jest na przykład w Otyniu - zauważa J. Sauter. Dodaje, że o ile on sam byłby nieugięty, o tyle któraś rada gminy pewnie w końcu „pęknie”. Dlatego burmistrz chce wziąć udział w przetargu i ostro licytować. Naprawdę ostro, bo zamierza się „bić” nawet do wysokości 500 tys. zł.

Rezerwa potrzebna?

- To można powiedzieć, że chce pan walczyć z ewentualnym prywatnym inwestorem? - pytam.
- Po pierwsze - nie wiem, kto złoży oferty. Po drugie - nie walczyć, takiego określenia bym nie używał. Gmina musi mieć rezerwę pod domki. W Byczu od strony piekarni mamy 69 działek, wkrótce podejmiemy decyzję, czy je sukcesywnie uzbrajać. Te 50 kolejnych działek to byłaby rezerwa – odpowiada burmistrz. - Dla nas niebezpieczną alternatywą jest sytuacja, że tę ziemię od agencji ktoś kupi, później sprzeda działki ludziom, a oni nas potem „zamęczą”. Wciąż będą przychodzić i żądać budowy drogi i oświetlenia. Przez dwa lata mogę ich wyganiać, ale dalej będą przychodzić i w końcu ulegniemy. To lepiej, żebyśmy sami ten grunt kupili i mieli go w rezerwie – dodaje J. Sauter.

Krzysztof Koziołek

Tygodnik Krąg