Tańczy, maluje i dużo się śmieje |
![]() |
- Idę na żywioł i biorę to, co jest. Życie tak zaskakuje, że lepiej popłynąć na tej fali, niż planować... - mówi bytomska malarka Renata Brzozowska.
Zakotwiczyli w Bytomiu
Pani Renata urodziła się w Bogdańcu koło Gorzowa, potem mieszkała w Kwiatkowicach, a później w Gorzowie. Ale że marzyła o tym, by „zbiec” z tego miasta i z domu rodzinnego, zdała do liceum plastycznego w Poznaniu. Potem za mężczyzną pojechała do Bydgoszczy, skąd obydwoje przeprowadzili się do jego rodzinnej Nowej Soli, a w końcu, w 2006 r. przenieśli się do Bytomia Odrzańskiego. I tutaj już zakotwiczyli.
Żywiołowa tylko na obrazie
Drugą pasją pani Renaty, która zazdrośnie spogląda na malarstwo, jest taniec. Zresztą, widać to też po tym, że wiele obrazów ma taneczne motywy. - I w końcu przepraszam się z tańcem, który odkładałam od lat na później i zabieram się za niego nie tylko na płótnie, ale i fizycznie. Jeżdżę na lekcje flamenco do Wrocławia – opowiada malarka. Przyznaje, że gdyby nie mogła zajmować się malarstwem, to w jakikolwiek inny sposób zajmowałaby się tańcem. Lepiej płynąć na fali
Jak sama artystka przyznaje, jej malarstwo bardziej opiera się na odczuciach i emocjach, niż na „myśleniu”. Dlatego do oglądania jej dzieł nie trzeba uruchamiać szarych komórek, by zastanawiać się, „co autor miał na myśli”. - Na obrazach są moje przeżycia wewnętrzne i właśnie to jest odbierane przez oglądających – zaznacza R. Brzozowska.Z natchnieniem problemów też nie ma, to już znacznie gorzej jest z czasem, kiedy zawodową pasję trzeba połączyć z prozą życia. Dlatego praca najlepiej idzie na plenerach, całe dni malowania, bez żadnego gotowania, sprzątania, czy pilnowania latorośli... R. Brzozowska nie narzeka też na brak pomysłów, wręcz przeciwnie, ma ich za dużo. - Czasami żałuję, bo muszę je odkładać na później, tylko szkicuję zamysł, licząc, że do niego później wrócę. Ale wtedy zwykle nie czuję już tego, co czułam w pierwszym momencie. Chciałabym mieć ten komfort, że gdy tylko pomysł się pojawia, to „strzelam” go na płótno. – tłumaczy. - Jakieś plany zawodowe? Marzenia? - pytam. – Konkretnych planów zawodowych nie mam – odpowiada. - Idę na żywioł i biorę to, co jest. Życie tak zaskakuje, że lepiej popłynąć na tej fali, niż planować... Krzysztof Koziołek
|