To będzie impreza z przymrużeniem oka Drukuj
 W pierwszym „Szukaniu kota” w Bytomiu Odrzańskim, mimo wybitnie niesprzyjającej pogody, wzięło udział ponad 100 osób. Burmistrz Jacek Sauter ocenia imprezę.

 

Krzysztof Koziołek: - Ponad stu uczestników pierwszego „Szukania kota” to mało, jak na imprezę, podczas której można było wygrać 3 tys. zł. Ale z drugiej strony to jednak dużo, bo to przecież pierwsza taka zabawa. A patrząc na ulewny deszcz towarzyszący uczestnikom, to i tak dobrze, że ta setka się pojawiła.

Jacek Sauter: - Gdy przed imprezą zaczęło padać, to pomyślałem, że nawet dwudziestki chętnych nie zbierzemy, a potem się okazało, że kota szuka około 130 osób, bo niektórzy uczestnicy mieli wsparcie wśród członków rodziny i znajomych. Czy to mało? Znam takie wydarzenia, na których w pierwszej edycji jest garstka, a po kilku latach pojawiają się już rzesze ludzi. W Bytomiu na rynku w taki „zwykły” dzień tylu ludzi nigdy nie było! Trochę byłem zdziwiony tym, że wśród szukających jest mało bytomian.
Może niektórzy się wstydzili, bojąc kąśliwych uwag sąsiadów?
Gdy stałem przy stoliku z zapisami, bytomiacy tłumaczyli mi się, dlaczego biorą udział w zabawie. Jakby musieli! Jeden mieszkaniec to kwadrans opowiadał, że mama go prosiła, żeby jej pomógł. Dlatego w pewnym momencie stamtąd uciekłem (śmiech).
Faktem jest, że przed imprezą trudno było ocenić ilość potencjalnych uczestników.
Teraz mamy już jakiś punkt odniesienia. Ważną uwagę przekazała mi uczestniczka ze Świnoujścia, że jeżeli coś takiego przygotowujemy i chcemy, żeby osoby z zewnątrz brały w tym udział, to potrzebny jest plan miasta z zaznaczonymi najważniejszymi obiektami, by ludzie nie błądzili.
Skoro mówi pan o wyciąganiu wniosków, to oznacza, że za rok będzie drugie „Szukanie kota”?
Obowiązkowo! Chcemy z tego zrobić znaną imprezę z przymrużeniem oka.
Ale nagroda będzie bez przymrużania oka?
Mam nadzieję, że uda nam się wygospodarować większą niż w tym roku. Tak do 5 tys. zł może być z budżetu gminy, ale powyżej tej kwoty to już nie.
Czyli będziecie szukać sponsorów?
Nienawidzę tego, ale... Może pojawi się ktoś, kto zechce wziąć w tym udział?
Słyszałem, że chciałby pan, aby za 10 lat można było wygrać samochód...
Od początku mówię, że gdyby tak było, to przyjechałoby pół Polski. To oczywiście w kategoriach żartu, bo nas na taką nagrodę nie stać. Większym problemem będzie wymyślenie nowych zagadek i trasy, którą poprowadzimy uczestników za rok. Bo już teraz spostrzegłem, że ludzie są w stanie przeszukać całe miasto w godzinę.
Wcale nie jest łatwo ukryć kota?
Żeby pan wiedział... Teraz mamy rok na to, żeby przygotować zabawę fajną, nie za trudną, ale i nie za łatwą, a przy tym bezpieczną dla uczestników. Ludzi można przyciągnąć także gwiazdą, a nie tylko nagrodą. Ale nie wiem jeszcze, którą drogą pójdziemy. Muszę też zrobić coś, żeby nasi mieszkańcy nie mieli oporów, tylko uznali, że to fajna zabawa i brali w niej udział. Koniecznie trzeba też będzie pomyśleć o atrakcjach dla dzieci, może jakieś „Mini szukanie kota”? Bo podczas imprezy podszedł do mnie kilkulatek z pluszowym kotem i sepleniąc powiedział: „Panie burmistrzu, znalazłem kota”. A ja stałem jak wryty i nie wiedziałem, co zrobić...
Dziękuję.
Tygodnik Krąg
{jcomments on}