Kobieta z trójką dzieci wyrzucona z Domu Samotnej Matki Drukuj

 Ten dom karnie musiała opuścić matka z trójką dzieci


To oburzające zrobić coś takiego krótko przed świętami – mówią Czytelnicy, którzy zaalarmowali nas o problemie

W środę 19 grudnia Magda (nazwisko do wiadomości redakcji), z trójką dzieci w wieku 15, 14 i 7 lat, została karnie wyrzucona z Domu Samotnej Matki w Bytomiu Odrzańskim.  - Nikt nie powinien lądować na bruku w taki sposób, kiedy wszyscy szykują się do świąt. To bezduszność – denerwuje się nasza Czytelniczka z Bytomia Odrzańskiego.
Oprócz tej czwórki dom w geście solidarności opuściła także inna lokatorka – Agnieszka, z dwójką dzieci. - Nie zgadzam się z tym, w jaki sposób postępuje z nami pani prezes, która według mnie uwzięła się na Magdę, bo ona mówiła, co jej się nie podoba, a szefowa nie znosi sprzeciwu – mówi kobieta. 
Agnieszka Puszczyńska, założycielka i prezes i Fundacji Dom Samotnej Matki odpiera zarzuty:
- Doszło do trzykrotnego złamania regulaminu, nie miałam wyjścia, musiałam podjąć takie kroki – mówi.
Pani Magda była drugą lokatorką, która zamieszkała w otwartym w lutym Domu. Z złożenia schronienie tam miały znaleźć ofiary przemocy w rodzinie, które przez swoich oprawców zostały zmuszone do ucieczki. Taką ofiarą przemocy ze strony brata była pani Magda. 
Fundacja miała im zapewnić nie tylko dach nad głową, ale także wsparcie psychologa i doradców. 
- Nasz dom to nie tylko noclegownia. Chcemy pokazać kobietom i ich dzieciom, że czeka na nich nowe, lepsze życie – zapowiadała podczas otwarcia A. Puszczyńska, prezes Fundacji Dom Samotnej Matki.
Usunięta lokatorka mówi, że na początku była zadowolona z pobytu. Opowiada, że do pierwszego konfliktu doszło w momencie, kiedy dziecko pani Agnieszki (tej która odeszła z domu – dop. red.) uszkodziło zawias w pralce fundacyjnej. W zamian szefowa chciała, żeby Agnieszka udostępniła do ogólnego użytku swoją pralkę. - Informowała nas, żebyśmy wywierali presję na Agnieszce, że musi tę pralkę udostępnić. Ja się z tym nie zgadzałam i powiedziałam swoje zdanie. Od tego momentu stałam się osobą niewygodną, a szefowa zaczęła szukać na mnie haków, by doprowadzić do mojego odejścia – twierdzi eksmitowana kobieta.  
Prezes Puszczyńska uważa, że to absurd. - To było zrobienie problemu tam, gdzie go nie było – mówi o historii z pralką. 
Dodaje, że w placówce obowiązuje regulamin, którego muszą przestrzegać wszystkie jego lokatorki. I tylko i wyłącznie jego nieprzestrzeganie może doprowadzić do eksmisji. 
-  Lokatorki są zobowiązane do jego przestrzegania, w przypadku pani Mady był z tym notoryczny problem – mówi A. Puszczyńska, która na piśmie trzykrotnie upominała usuniętą z Domu lokatorkę. 
Pierwsze jest z 7 lipca. Dostała je pani Magda i kobieta, z którą się pobiła. „W wyniku wywołanej awantury (tutaj pad imię i nazwisko prowodyrki – dop. red.) doszło do złamania ogólnie przyjętych norm zachowania, w tym naruszenia nietykalności osobistej” - czytamy w treści upomnienia. 
- Obie były winne – słyszę do pani prezes. 
Drugie upomnienie miało miejsce 6 listopada. „Doprowadza do awantur pomiędzy współmieszkankami, utrudnia spokojne funkcjonowanie w Domu innej mieszkance, doprowadza do tego, by w „wojnie” pomiędzy mieszkankami uczestniczyły także dzieci, wykorzystuje w swojej „prywatnej wojnie” pracowników Domu Samotnej matki” - czytamy w tym upomnieniu. Oprócz niej zostały upomniane jeszcze dwie inne lokatorki domu. - Doszło do tego, że te trzy panie zaczęły buntować nas, pracowników, przeciwko sobie. Wciągały w to dzieci. Ja nie rozstrzygałam, kto jest winien, solidarnie dałam im upomnienia – tłumaczy A. Puszczyńska.
Wreszcie upomnienie numer 3 z 12 grudnia, które pani Magda dostała za błąd jednego z synów. Chodziło o palenie papierosów. 15-latek w przeciągu pół roku kilkakrotnie był za to upominany.  „Jeden raz udało nam się go złapać na gorącym uczynku, za co został ukarany posprzątaniem miejsca, w którym palił, czyli strychu (…) - czytamy w treści upomnienia. 
Podczas zebrania z domownikami w dniu 3 grudnia chłopcu została wyznaczona kara w postaci posprzątania suszarni i umycia wszystkich drzwi w piwnicy. W dniu 11 grudnia A. Puszczyńska sporządziła notatkę, w której napisała, że  w przypadku niewywiązania się z ustalonej kary zostaną wyciągnięte dalsze konsekwencje. „Tym samym informuję, że zgodnie z informacjami zawartymi w poprzednich upomnieniach, rodzina pani Magdy zostaje wydalona z placówki. Ostateczny termin wyznacza się na 14 grudnia do godziny 19.00” - napisano w treści trzeciego upomnienia.
Pani Magda twierdzi, że syn nie mógł posprzątać, bo ma mocne bóle kręgosłupa. 6 grudnia miał zrobione zdjęcie rentgenowskie, które „uchwytnych zmian chorobowych nie wykazuje”, jak czytamy w wyniku badania, po którym chłopak dostał skierowanie do poradni specjalistycznej.  
- Syna naprawdę bolał kręgosłup, to jak miałam mu kazać pracować – denerwuje się pani Magda. 
- Mogła to sama posprzątać, zwłaszcza, że ten drugi chłopiec, który palił z jej synem, umył drzwi, do posprzątania została tylko suszarnia. Ale nie zrobiła tego – zaznacza A. Puszczyńska.
Finalnie po kilku dniach przepychanek, w ubiegłą środę pani Magda wraz z synami opuściła bytomską placówkę. Wcześniej napisała skargi do starosty, który jednak nie ma nadzoru merytorycznego nad placówką, a tylko finansowy, i do zarządu fundacji. 
18 grudnia odbyło się nadzwyczajne zebranie zarządu. „W odpowiedzi na skargi wnosimy, ze są one przekłamane i niepoparte żadnymi dowodami” - czytamy w piśmie, pod którym podpisały się dwie członkinie zarządu.  
Jedna z lokatorek: - Skoro tak jej tu było źle, tak oczernia to miejsce, to po co tyle siedziała tu tyle czasu? To osoba, która zawsze musi postawić na swoim. Z początku się z nią kolegowałam, ale po miesiącu, dwóch żeśmy się pokłóciły.  Cieszę się, że jej tu nie ma. Robiła tylko zadymy, przez nią chciałam się wyprowadzić. 
Lokatorka nr 2: - Znam się z Magdą od dawna, razem nasze dzieci chodziły do szkoły. Ona zawsze walczy o swoje. To co powiedziała, tak było. Słusznie walczyła o swoje. Moim zdaniem to trzecie upomnienie było bezpodstawne, czyli wyleciała niesłusznie.  
Lokatorka nr 3:  - Moim zdaniem kierowniczka dobrze zrobiła, że ją usunęła. Z nią nie dało się nawiązać kontaktu, była przemądrzała. Teraz, jak jej nie ma, jest spokój i cisza. Ona nie była w porządku.  
Pani Magda z dziećmi jest w Lipinach, w swoim domu rodzinnym. Wzięła do siebie także koleżankę Agnieszkę. 
- Żałuję, że  w maju trafiłam do tego domu, bo nic nie zyskałam oprócz tego, że już wiem, jak złą szefową ma ten ośrodek. Jak się jej ktoś postawi, to może być pewny, że zostanie usunięty – mówi pani Magda. 
A. Puszczyńska ma inne zdanie. - W regulaminie nie mowy mowy o tym, że robi się upomnienia. To mój wymysł, z którego teraz po tej sytuacji rezygnuję. Są rożne osobowości, różne kobiety, sytuacje. Nie chciałam nigdy wyrzucać kogoś, kto łamie regulamin od razu na bruk. Dawałam upomnienia, które teraz stały się bronią przeciwko mnie.
- Czy moralnym było eksmitowanie jej tuż przed świętami? - pytam. 
- Gdyby pani Magda podpisała dokument, że na początku stycznia zobowiązuje się wyprowadzić, nie byłoby problemu. Żadnego. Spędziłaby tutaj święta, sylwestra, nawet mogłaby zostać do ferii, żeby w tym okresie wolnym mogła się spokojnie przeprowadzić – odpowiada prezes.
Obie panie, które do niedawna były w bytomskiej placówce, święta spędzą razem. - Przynajmniej będziemy miały święty spokój, bo w Domu Samotnej Matki byśmy go nie zaznały... - mówią zgodnie
Mariusz Pojnar
Tygodnik Krąg