Rozwiane nadzieje na gaz w Bytomiu Drukuj

 

Bytom Odrzański miał być gazowym Eldorado. Ale nie będzie. Strategiczne, podziemne magazyny rezerwowe gazu powstaną w innych miejscach kraju. A jeszcze kilka lat temu miasto było wymieniany jako jedno z najlepszych w Polsce miejsc pod tym względem. Gdyby do tego doszło, do gminy popłynąłby strumień kasy.
Historia z bytomskimi podziemnymi zbiornikami gazu sięga roku 2002. To wtedy do burmistrza Jacka Sautera przyjechali przedstawiciele świeżo zawiązanego konsorcjum firm pod nazwą Energosalt. Pokazali gotowe plany, mapy i projekty, sygnowane logami takich potentatów w branży energetycznej jak francuski Gaz de France czy polski PKN Orlen. Opracowania były bardzo konkretne, zawierały kosztorysy, analizę wykonalności. Biznesmenom bardzo się spieszyło, bo dokumenty przewidywały iście zawrotne tempo działań. Od września do grudnia 2002 r. miał być złożony wniosek o koncesję na wydobycie złóż soli w gminie Bytom Odrzański i opracowany projekt techniczny odwiertów. W wykesplatowanych jamach po solance miały powstać gigantyczne podziemne zbiorniki rezerwowe gazu ziemnego (tzw. kawerny) dla całej Polski, na wypadek zakręcenia kurka przez Rosjan. Przejęcie terenów pod inwestycję i jej rozpoczęcie miało nastąpić najpóźniej w czerwcu 2003 r.
Minęło osiem lat i do realizacji tej wielkiej inwestycji nigdy nie doszło. Kilka dni temu okazało się, że Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo dostanie fundusze na cztery inwestycje związane z podziemnymi magazynami gazu: powiększenie kawern w Strachocinie na Podkarpaciu i Wierzchowicach na Śląsku, w Mogilnie w Kujawsko-Pomorskiem oraz budowę nowego podziemnego magazynu gazu w Kosakowie na wybrzeżu Bałtyku.
Ale wróćmy jeszcze do Bytomia...
Gdzie sól, a gdzie gaz?
Co ma wspólnego sól z gazem? Otóż wiele. Pokazywały to dokumenty przedstawione przez Energosalt w Bytomiu Odrz. Między wsiami Wierzbnica i Bodzów, położonymi zaledwie 12 km od należącej do KGHM Huty Głogów, na głębokości 1.200 m znajdują się ogromne złoża soli. W kilka lat można je wyeksploatować, a do powstałych w ten sposób naturalnych zbiorników łatwo da się wpompować gaz lub paliwa płynne. Jamy po złożach soli idealnie się do tego nadają, nie wymagają uszczelnień i izolacji, w naturalny sposób „impregnują” ściany zbiorników. Polska, jako członek Unii Europejskiej musi posiadać rezerwy strategiczne paliw wystarczające na 90 dni. Takich nie mieliśmy.
Gdyby przy tej okazji KGHM wybudował w Głogowie elektrownię gazowo-parową, mógłby zarobić, dostarczając parę do wypłukiwania solanki spod ziemi. Kombinat mógłby też zaoszczędzić, przechodząc później na własną energię gazową, tańszą o jedną trzecią niż kupowana od zakładów energetycznych. Dostawcą gazu byłby PGNiG. Do zbiorników gaz trafiałby z kopalni w Kościanie, gdzie geolodzy okrywają coraz to nowe złoża. Trzeba by wybudować rurociąg za ok. 100 mln zł, co ponoć zwróciłoby się szybko, gdyż PGNiG zarabiałby na dostawach ok. 42 mln zł rocznie. To ważne, zważywszy że popyt na gaz nie rósł w takim tempie, jak gazownicy by sobie życzyli. Jedna kawerna pomieściłaby kilkaset milionów metrów sześciennych gazu pod ciśnieniem.
To wszystko mieli wyliczone eksperci z Energosalt.
Wybrzeże było lepsze
Skoro wszystko wyglądało tak różowo, to dlaczego nie doszło do realizacji inwestycji? Poszło o pieniądze. Kiedy firmy wchodzące w skład konsorcjum zaczęły coraz skrupulatniej wyliczać koszty inwestycji, to ich entuzjazm opadał. Sam jeden odwiert do wydobycia soli już w 2002 r. był szacowany na ok. 5-6 mln zł, a to dopiero początek przedsięwzięcia. Oprócz tego KGHM musiałby zainwestować wielkie pieniądze w nową infrastrukturę energetyczną, a takich decyzji nie podejmuje się lekko, z dnia na dzień.
Tymczasem w Bytomiu Odrz. burmistrz musiał podpisać zobowiązanie o zachowaniu całej sprawy w tajemnicy, by uniknąć spekulacyjnego wykupu gruntów w okolicach Wierzbnicy i Bodzowa. Ale o projekcie i tak napisał w 2002 r. tygodnik Wprost. Mimo to, jakoś nikt nie popędził do gminy wykupywać grunty. Być może już wtedy dweloperzy bardzo nisko oceniali prawdopodobieństwo budowy zbiorników kawernowych pod Bytomiem.
Mijały lata, a kolejne kryzysy gazowe z zakręcaniem kurka przez Gazprom, znów postawiły temat zbiorników rezerwowych na ostrzu noża. W czerwcu 2006 r. w Warszawie odbyła się konferencja pt. „Bezpieczeństwo energetyczne kraju - czy poradzimy sobie sami?”. Była na nim mowa o możliwościach podziemnego magazynowania paliw. I podczas obrad znów mówiono o Bytomiu Odrz., jako jednym z optymalnych pod tym względem miejsc. Ale już wtedy pojawiła się konkurencja wielu innych lokalizacji.
W listopadzie 2009 r. polski rząd zgłosił Komisji Europejskiej zamiar przyznania pomocy państwa w wysokości 390 mln euro spółce PGNiG na cztery projekty zwiększenia pojemności podziemnych magazynów gazu oraz budowę nowego. Wybór padł właśnie na Podkarpacie, Śląsk, Kujawsko-Pomorskie oraz wybrzeże Bałtyku. I kilka dni temu Komisja Europejska zaakceptowała te plany.
Co by było gdyby...
Co by było, gdyby Bytom znalazł się w tym gronie? Gmina stałaby się jedną z bogatszych w regionie, dzięki opłatom eksploatacyjnym, których część zasila lokalny budżet. Burmistrz Sauter nie musiałby się wówczas głowić skąd wziąć kasę np. na odśnieżanie. Ba! Mógłby nawet wybudować kryte lodowiska i tory saneczkowe, gdyby mieszkańcy zechcieli mieć takie fanaberie. Gminy Polkowice, Lubin czy Rudna, na których położony jest KGHM, żyją jak pączki w maśle z budżetami porównywalnymi z Zieloną Górą czy Gorzowem Wlkp. Polkowice jako pierwsze w Polsce, już w latach 90. wybudowały przecież aquapark, do którego pielgrzymowali turyści z kilku województw. Inne miasta musiały czekać na wielką unijną kasę, żeby sobie na to pozwolić.
Skoro jednak natura nie poskąpiła Bytomowi złóż solanki, to może kiedyś okaże się, że w gminie znajdują się złoża innych surowców. Na przykład gazu łupkowego, o którym nagle zrobiło się głośno dzięki odkryciu metody eksploatacji tych złóż. PGNiG coraz intensywniej penetruje Region Lubuski i Wielkopolskę i ma na koncie kilka obiecujących odkryć (patrz - rozmowa). - Matka Ziemia jeszcze nas zaskoczy - mówi Andrzej Mularczyk, zastępca dyrektora ds. geologii zielonogórskiego oddziału PGNiG.
Na razie geologów zaskakują raczej hurraoptymistyczne deklaracje polityków, że dzięki złożom gazu łupkowego, Polska stanie się wręcz eksporterem tego surowca. Lecz gdyby okazało się to prawdą, to wówczas magazyny rezerwowe gazu, budowane dziś za gigantyczne pieniądze nad Bałtykiem, zupełnie straciłyby na znaczeniu. A wtedy Bytom Odrz. nie będzie miał czego żałować.
Michał Iwanowski
Tygodnik Krąg