Żródło informacji

 

Biblioteka w Bytomiu Odrz.

Po godzinach

Współpraca

 

Losowe zdjęcia

  • Ogólnopolskie Regaty Radiomodeli Żaglowych FOOTY 2013
  • III Puchar Polski Zachodniej Ratownictwa Wodnego
  • Nowosolska Liga Judo_8
  • Port w Bytomiu Odrzańskim

Designed by:
SiteGround web hosting Joomla Templates

Reklama

Nasz człowiek na brazylijskim Mundialu PDF Drukuj Email

P. Stoczko w Brazyli dumnie nosił lokalne i polskie barwy klubowe - krakowskiej Wisły i bytomskiej Odry

 Sam wyjazd to było duże przeżycie, ale pobyt i atmosfera na stadionie podczas meczu Mistrzostw Świata to coś, czego nie zapomnę do końca życia – mówi Piotr Stoczko, bytomianin, który na własnej skórze przeżył Mundial.

Finały Mistrzostw Świata (niestety) już za nami. Przez miesiąc śledziły go miliony kibiców na całym świecie. Większość w kapciach przed telewizorem. Była też znacznie mniejsza grupa szczęśliwców, którym Mundial udało się zobaczyć na żywo. Wśród nich był Piotr Stoczko, mieszkaniec Bytomia Odrz. Jak udało mu się polecieć do Brazylii? Okazuje się, że potrzebny był impuls do działania, systematyczność i odrobina szczęścia. - Wziąłem udział w konkursie, który organizowała jedna ze znanych marek samochodowych. Trwał przez tydzień, codziennie na „fesjbukowym” profilu tej marki publikowano filmik, a potem do niego pytanie, na które trzeba było odpowiedzieć. Ważna była nie tylko prawidłowa odpowiedź, ale także czas, w jakim udzielało się odpowiedzi. Oczywiście im szybciej, tym lepiej. Za poprawność i szybkość w klikaniu przyznawano punkty. I tym sposobem w klasyfikacji pokonkursowej załapałem się jako trzeci na wyjazd do Brazylii na mecz Mistrzostw Świata – opowiada P. Stoczko.
Co ciekawe, w przegranym polu pozostawił wielu fejsbukowiczów biorących udział w tym konkursie, a w tym swojego... brata, Pawła. On w wyścigu po bilet był czwarty. - Zawsze po tym, jak udzielałem prawidłowej odpowiedzi, takiej samej udzielał brat. Gdyby któryś z dwóch uczestników tej zabawy się wyłożył, to do kraju kawy pojechalibyśmy razem, a tak brat niech żałuje... – uśmiecha się P. Stoczko. 
Cały wjazd do Brazylii trwał pięć dni. 17 czerwca wylot do Madrytu, tam zwiedzanie miasta połączone oczywiście z odwiedzinami stadionu, na którym na co dzień grają Cristiano Ronaldo i spółka. Po 10-godzinnym locie z Madrytu polska grupa, w której było dziewięć osób (pozostali to uczestnicy innych, podobnych konkursów – dop. red.), wylądowała w Salvadorze, trzecim co do wielkości mieście Brazylii, gdzie 19 czerwca mecz miały rozegrać reprezentacje Szwajcarii i Francji. - Salvador jest położony tak jakby na dwóch poziomach, miasto górne i położone o 70m niżej miasto dolne. Żeby dostać się do nowoczesnej części miasta, trzeba wjechać specjalną, wysoką windą – opowiada P. Stoczko. - Pierwsze zderzenie z brazylijską rzeczywistością było uderzające w kontekście panującej tam biedy. Ludzie mieszkają w favelach, bardzo ubogo, szczególnie w tej pierwotnej, starej części Salvadoru. Zresztą dało się spotkać wielu takich, którzy śpią na ulicach  –  dodaje bytomianin. 
Miasto, które miał okazję zobaczyć, znamy i pamiętamy przede wszystkim z dwóch rzeczy. 
-  Jest to stolica Capoeiry, która jest spadkiem z czasów niewolnictwa. Po drugie od lat istnieje tu zespół Olodum, który wystąpił w teledysku Michaela Jacksona  częściowo kręconym w Salvadorze pt. „They Don’t Care About Us”- opowiada P. Stoczko. 
Sam Mundial był w Brazylii wielkim świętem. Żeby to świętowanie przebiegało bezpiecznie, trzeba było ściągnąć masę wojska. - Służby militarno-policyjne były widoczne praktycznie wszędzie, żołnierze stali na każdym rogu, żeby zapewnić bezpieczeństwo kibicom. Im bliżej stref kibica, stadionu czy knajp, w których oglądano mecze, tym więcej mundurowych – opowiada bytomianin. 
Polska grupa odwiedziła m.in. miejsce, w którym opieką otaczane są żółwie wyrzucane przez Ocean Spokojny.  - Wśród nich jeden był szczególny, czyli ten który typował wyniki spotkań podczas MŚ.  - Jak my tam byliśmy, to poprawnie wskazał na remis w meczu Brazylia – Meksyk – zaznacza P. Stoczko.   
Sam mecz, na który szykował się wspólnie z grupą pozostałych Polaków, poprzedziła zaskakująca sytuacja. - Jeden z dwóch naszych przewodników nie miał biletu. Siedzieliśmy w restauracji i nagle jeden ze Szwajcarów wstał i zapytał: „Czy ktoś chce bilet na mecz, bo ma jeden wolny?”. I tym sposobem nasz przewodnik załapał się na spotkanie. Jak żyję, nie spotkałem się z taką sytuacją i to jeszcze na Mundialu. Mówię to w kontekście tego, jak wysokie były ceny biletów. Te można było dostać nawet jeszcze przed samym stadionem, ale za ogromne pieniądze, dlatego gest Szwajara był czymś miłym i takim bezinteresownym – wspomina bytomianin. Samo wejście na stadion wiązało się ze wzmożoną kontrolą rzeczy wnoszonych na stadion. W plecaku bytomianina ochroniarze znaleźli m.in... szalik zespołu MKS Odra Bytom Odrzański. Sympatię do tego klubu okazał na oczach całego stadionu. 
Pierwszy gwizdek był coraz bliżej. - Na trybunach była przewaga Francuzów, jak cały ten tłum śpiewał Marsyliankę, która zresztą bardzo mi się podoba, to można było dostać dreszczy – mówi nasz człowiek w Bazyli. Trafił wyśmienicie, bo spotkanie obfitowało w wiele goli. Finalnie wygrali je Francuzi 5:2. - Powiem szczerze, że to co działo się na boisku, to jedno, ale głowa uciekała też za tym, co było na trybunach, za tą niesamowita atmosferą. Sam wyjazd to duże przeżycie, ale pobyt na stadionie podczas meczu Mistrzostw Świata to coś,, czego nie zapomnę do końca życia. Miesiąc wcześniej byłem na półfinale Champions League Chelsea Londyn – Atletico Madryt, ale sposób przeżywania emocji tam i podczas Mistrzostw Świata, to dwie różne sprawy. W Brazylii były emocje, żywiołowość, samba na trybunach – wspomina atmosferę tamtego meczu Stoczko.
Mariusz Pojnar

Tygodnik Krąg

 

Zapisy na JUDO

judo2014

Ostatnie komentarze